Tym razem szybkie szycie, bo nie było nad czym rozmyślać. Ochraniacze na ostrza łyżew, bo o ostrza trzeba dbać, nie mogą pozostać wilgotne, gdyż inaczej szybciej się tępią, a i tak ostrzyć trzeba co dwa i pół tygodnia (przy bardzo dużej intensywności używania).
Łyżwy już trochę sterane życiem, ale służą drugi rok, wiec i tak wyglądają nieźle.
Różowe dla Solenn koleżanki Tyldy z lodowiska, a w kropeczki dla samej Matyldy.
Pozdrawiam.
Kamila
poniedziałek, 30 września 2013
niedziela, 29 września 2013
Nie tylko szyciem człowiek żyje...
i od czasu do czasu przyjemnie zająć się czymś innym, na przykład ozdabianiem ciuszków. Niedawno kupiłam złotą farbę i czarny flamaster do tkanin oraz szablony do odrysowywania tymi farbami.
Nigdy wcześniej nie bawiłam się taka farbą, wiec początek był: "co to będzie, co to będzie?!" ale nic nie było, znaczy się było normalnie. Nakleja się motyw na ciuch i stempluje się taką specjaną gąbeczką.
Trochę ciężko to idzie, bo materiał "pije" farbę i trzeba jej całkiem sporo nałożyć, co może spowodować, że w jednym miejscu farby jest więcej, w innym mniej i niestety widać to po wyschnięciu. Ale cała zabawa farbą nie jest skomplikowana i efekt wyszedł nam bardzo fajny i co widać na zdjęciach nawet dziecko bez trudu da sobie radę.
Na trzecim zdjęciu widać, że materiał od spodu trzeba zabezpieczyć, bo farba przesiąka na drugą stronę.
Czas schnięcia to 24-48h i raczej należy liczyć 48.
Próbowałam też zrobić własny motyw, ale trzeba byłoby go zrobić na folii, która z jednej strony przykleja się do materiału, gdyż inaczej farba podcieka pod motyw i rozmazuje się. Niestety nie mam pomysłu z czego można byłoby coś takiego wyciąć. Domyślam się, że jakieś rozwiązanie istnieje, ale na razie nie zgłębiałam tematu.
Tak wyszedł motyw domowej produkcji zrobiony z foliowej koszulki na dokumenty:
Gdy już znudziliśmy się zabawą farbą do tkanin, przyszedł czas na pisak do tkanin.
Naszym ulubionym rodzinnym bohaterem jest "Simon's cat". Jak ktoś nie zna tego osobnika, to polecam serdecznie. Na youtubie można znaleźć wiele filmików z tym kotem.
Dwie koszulki zostaly wiec ozdobione rysunkami kota Simona.
Nigdy wcześniej nie bawiłam się taka farbą, wiec początek był: "co to będzie, co to będzie?!" ale nic nie było, znaczy się było normalnie. Nakleja się motyw na ciuch i stempluje się taką specjaną gąbeczką.
Trochę ciężko to idzie, bo materiał "pije" farbę i trzeba jej całkiem sporo nałożyć, co może spowodować, że w jednym miejscu farby jest więcej, w innym mniej i niestety widać to po wyschnięciu. Ale cała zabawa farbą nie jest skomplikowana i efekt wyszedł nam bardzo fajny i co widać na zdjęciach nawet dziecko bez trudu da sobie radę.
Na trzecim zdjęciu widać, że materiał od spodu trzeba zabezpieczyć, bo farba przesiąka na drugą stronę.
Czas schnięcia to 24-48h i raczej należy liczyć 48.
Próbowałam też zrobić własny motyw, ale trzeba byłoby go zrobić na folii, która z jednej strony przykleja się do materiału, gdyż inaczej farba podcieka pod motyw i rozmazuje się. Niestety nie mam pomysłu z czego można byłoby coś takiego wyciąć. Domyślam się, że jakieś rozwiązanie istnieje, ale na razie nie zgłębiałam tematu.
Tak wyszedł motyw domowej produkcji zrobiony z foliowej koszulki na dokumenty:
Gdy już znudziliśmy się zabawą farbą do tkanin, przyszedł czas na pisak do tkanin.
Naszym ulubionym rodzinnym bohaterem jest "Simon's cat". Jak ktoś nie zna tego osobnika, to polecam serdecznie. Na youtubie można znaleźć wiele filmików z tym kotem.
Dwie koszulki zostaly wiec ozdobione rysunkami kota Simona.
W przypadku flamastra, spód również trzeba zabezpieczyć np. foliowa koszulką do dokumentów lub tekturką, żeby flamaster nie przebił. Użycie pisaka nie sprawia większych problemów.
Muszę wypróbować flamaster na innym materiale niż bawełna, bo rysunki te były wykonane najcieńszym z pisaków jakie udało mi się znaleźć, a w kontakcie z bawełną flamaster rozlewa się i linia nigdy nie jest dokładna. Chociaż kiedyś ozdabiałam torbę ze sztucznego tworzywa mojej córki i też się wszystko rozmazało.
Jakiś czas temu kopiłam papier transferowy do drukarki, ale do teraz leżał sobie grzecznie i czekał na odpowiedni moment, który właśnie nastąpił.
W internecie znalazłam obrazek, który bardzo spodobał się mojej córci, wydrukowałam go, wycięłam i naprasowałam na jedną z jej koszulek na gimnastykę.
Kilka strassów dopełniło całości i koszulka prezentuje się naprawdę całkiem zgrabnie i ładnie.
I to wszystko w temacie ozdabiania, przynajmniej na razie. Zabrakło mi koszulek i spodni bez gotowych ozdób, więc chyba będę musiała sama coś wyprodukować, żeby znowu móc się pobawić.
Kilka rzeczy, które uszyłam w ostatnim czasie czeka na sfotografowanie, ale nie ma mnie kto pstryknąć ;( Dzieci się zbuntowały, a mąż owszem pstryknął, ale zdjęcia wyszły byle jakie.
Pozdrawiam wszystkich przypadkowo zaglądających i stałych bywalców.
Kamila
wtorek, 10 września 2013
Sukienka w kolorze granatu
Mogę już pokazać sukienkę, która powstała wg rysunku zaprezentowanego w tym poście.
Falbanka na dole nie jest jeszcze przyszyta, bo musiałam spojrzeć na nią "nowym, świeżym okiem", gdyż po jej przypięciu wydała mi się po prostu brzydka. Ale jest to sukienka do zaprezentowania na lodzie, więc zupełnie inaczej wygląda na wieszaku, a inaczej będzie wyglądać na lodowisku, a jeszcze inaczej jak ponakleja się i ponaszywa wszystkie błyskotki.
Teraz patrząc na nią po dwóch dniach widzę, że jest w porządku.
Na razie nie naklejam strassów, bo ich jeszcze nie mam i nie chcę na razie ich zamawiać, bo muszę wiedzieć ile strojów mam poszyć i jakie strassy zamówić.
Wczoraj jedna mama poprosiła mnie, żebym coś wymyśliła również i dla jej córci.
Wydaje się, ze tych strassów jest niedużo, ale tak naprawdę trzeba liczyć w setkach na jeden kostium.
W tamtym roku na sukienkę mojej córki nakleiłam ponad 200 świecidełek (po 220 przestałam liczyć), a wcale nie miało się wrażenia, że jest ich aż tyle.
Najpierw wszystko zostało przyszpilone, żeby można było bezpiecznie, bez przesuwania się materiału przyszyć całość zygzakiem.
I tak to wygląda po zszyciu.
Dla rozrywki uszyje sobie chyba teraz coś innego, bo na razie czekam na wymiary kostiumu dla chłopca.
Pozdrawiam serdecznie
Kamila
Falbanka na dole nie jest jeszcze przyszyta, bo musiałam spojrzeć na nią "nowym, świeżym okiem", gdyż po jej przypięciu wydała mi się po prostu brzydka. Ale jest to sukienka do zaprezentowania na lodzie, więc zupełnie inaczej wygląda na wieszaku, a inaczej będzie wyglądać na lodowisku, a jeszcze inaczej jak ponakleja się i ponaszywa wszystkie błyskotki.
Teraz patrząc na nią po dwóch dniach widzę, że jest w porządku.
Na razie nie naklejam strassów, bo ich jeszcze nie mam i nie chcę na razie ich zamawiać, bo muszę wiedzieć ile strojów mam poszyć i jakie strassy zamówić.
Wczoraj jedna mama poprosiła mnie, żebym coś wymyśliła również i dla jej córci.
Wydaje się, ze tych strassów jest niedużo, ale tak naprawdę trzeba liczyć w setkach na jeden kostium.
W tamtym roku na sukienkę mojej córki nakleiłam ponad 200 świecidełek (po 220 przestałam liczyć), a wcale nie miało się wrażenia, że jest ich aż tyle.
Najpierw wszystko zostało przyszpilone, żeby można było bezpiecznie, bez przesuwania się materiału przyszyć całość zygzakiem.
I tak to wygląda po zszyciu.
Dla rozrywki uszyje sobie chyba teraz coś innego, bo na razie czekam na wymiary kostiumu dla chłopca.
Pozdrawiam serdecznie
Kamila
środa, 4 września 2013
Sport to... dużo szycia
Zaczął się nowy sezon sportowy, więc czas najwyższy pomyśleć o nowych kieckach dla Matyldy. Temat zawsze mnie stresuje, a w tym roku jeszcze bardziej gdyż moja panna będzie jeździć w parze, więc oprócz tego, że szyję dla niej, to muszę wymyślić i uszyć kostium dla chłopca. Jego rodzice zostawili mi wolną rękę w tej kwestii, więc mogę się powykazywać ;) Ech! Muzyka do ich tańca pochodzi z filmu "Kung-fu panda". Na szczęście mam sporo chińskich koleżanek, które już mi dokładnie doradziły co i jak uszyć oraz jak uczesać Tyldę. Teraz należy wprowadzić to w życie. Zrobiłam już szkice kostiumów, które zostaną jeszcze zmodyfikowane gdyż w obu doszyję rękawy lekko rozszerzające się ku dołowi.
Oprócz kostiumów do tańca dowolnego trzeba uszyć jeszcze co najmniej jeden kostium (dla Matyldzi i jej partnera) do tańców obowiązkowych, a najlepiej dwa.
Przygotowałam szkic do jednego z kostiumów.Gdy je rysowałam myślałam o kolorze fioletowym, ale...
...przy okazji niedzielnych rynkowych zakupów udało mi się znaleźć lycrę w bardzo ładnym ciemnoniebieskim kolorze. Dokupiłam do tego różowy tiul i coś tam już zaczęłam tworzyć.
Oprócz kostiumów do tańca dowolnego trzeba uszyć jeszcze co najmniej jeden kostium (dla Matyldzi i jej partnera) do tańców obowiązkowych, a najlepiej dwa.
Przygotowałam szkic do jednego z kostiumów.Gdy je rysowałam myślałam o kolorze fioletowym, ale...
...przy okazji niedzielnych rynkowych zakupów udało mi się znaleźć lycrę w bardzo ładnym ciemnoniebieskim kolorze. Dokupiłam do tego różowy tiul i coś tam już zaczęłam tworzyć.
Po lewej stronie jest część przodu, po prawej tyłu.
Tak więc zabieram się do pracy.
Pozdrawiam serdecznie
Kamila
poniedziałek, 2 września 2013
Czas do szkoły
Chyba na razie nie skończę przygody z szyciem kosmetyczek, które będą za chwile w szkole służyć za piórniki.
Wczoraj na rynku kopiłam ładną ceratę, z której zaraz po powrocie do domu uszyłam prostą kosmetyczkę. Nic wielkiego, bo chciałam przede wszystkim sprawdzić jak cerata będzie się szyła i jak jest wytrzymała.
Wniosek. Szyje się bez najmniejszego problemu, a wytrzymałość zostanie wkrótce przetestowana przez moje dziecko, które prosto spod igły wyciągnęło kosmetyczkę, rzucając mi na odchodnym: "Dziękuję za ładny piórnik.". Pfffff... i miej tu człowieku córkę.
W międzyczasie machnęłam jeszcze jeden piórnik, który podoba mi się znacznie mniej, ale przecież nie zawsze szyje się coś co nam genialnie wychodzi czy podoba. Czasami kręcimy nosem i stwierdzamy, że nie jest tak jak miało być, ale trudno.
Mojemu dziecku podoba się i tez już go przygarnęła.
Wczoraj na rynku kopiłam ładną ceratę, z której zaraz po powrocie do domu uszyłam prostą kosmetyczkę. Nic wielkiego, bo chciałam przede wszystkim sprawdzić jak cerata będzie się szyła i jak jest wytrzymała.
Wniosek. Szyje się bez najmniejszego problemu, a wytrzymałość zostanie wkrótce przetestowana przez moje dziecko, które prosto spod igły wyciągnęło kosmetyczkę, rzucając mi na odchodnym: "Dziękuję za ładny piórnik.". Pfffff... i miej tu człowieku córkę.
W międzyczasie machnęłam jeszcze jeden piórnik, który podoba mi się znacznie mniej, ale przecież nie zawsze szyje się coś co nam genialnie wychodzi czy podoba. Czasami kręcimy nosem i stwierdzamy, że nie jest tak jak miało być, ale trudno.
Mojemu dziecku podoba się i tez już go przygarnęła.
Do wczorajszego szycia miałam konkurencję, bo Matylda też miała swoje plany szyciowe. Mam wprawdzie drugą maszynę, ale Tylda trochę się jej boi, bo nie za bardzo ją zna. Zresztą sama wolę szyć na Brotherku. Musiałyśmy się więc dzielić.
Tylda szyła śpiwory dla kilku swoich Pets Shop'ów co całkiem zgrabnie jej wychodziło. Założyła na swoim biurku hotel dla Pets Shop'ów, ale śpiwory z chusteczek higienicznych, które wcześniej przygotowała znudziły się wybrednej klienteli, dlatego korzystając z wolnego popołudnia uszyła bardziej luksusowe posłania.
Pozdrawiam
Kamila
P.S. A tak w ogóle, to moje dziecko twierdzi, że nie znosi szyć, bo to nudne!
niedziela, 1 września 2013
Kurteczka i spodenki
W ostatniej wrześniowej Burdzie znalazłam coś co akurat było mi potrzebne, czyli wykroje dla maluszków. Nie, nie dla moich ;) Moje to już nie maluszki, ale za to trzy tygodnie temu moja lyońska koleżanka urodziła córeczkę.
Pewnie gdybym przeszukała stare Burdy również znalazłabym coś ciekawego, ale skoro gazetę miałam już w rękach, więc wystarczyło tylko wziąć się do pracy.
Dla maleńkiej królewny uszyłam kurteczkę oraz spodenki. Spodenki to bardziej legginsy, ale na upartego można powiedzieć, że to spodenki.
Zabawy miałam mnóstwo przy przyszywaniu ozdobnej taśmy do kurtki. Nie wiem ile razy ją odpruwałam, ale i tak nie udało mi się jej przyszyć tak jak powinna być przyszyta. Po prostu w pewnym momencie poddałam się, bo zwyczajnie nie zdarzyłabym jej wykończyć. Nawet na zdjęciu są przyszyte tylko dwie zatrzaski, bo słońce już się chowało i obawiałam się, ze nie zdarzę zrobić porządnych zdjęć przed przekazaniem kurteczki nowej właścicielce. Pozostałe zatrzaski miałam czas doszyć dopiero późnym wieczorem, a następnego dnia od rana ciągle byłam poza domem, wiec wolałam pstryknąć tak jak było.
Przód:
Tył:
Pozdrawiam serdecznie
Kamila
Pewnie gdybym przeszukała stare Burdy również znalazłabym coś ciekawego, ale skoro gazetę miałam już w rękach, więc wystarczyło tylko wziąć się do pracy.
Dla maleńkiej królewny uszyłam kurteczkę oraz spodenki. Spodenki to bardziej legginsy, ale na upartego można powiedzieć, że to spodenki.
Zabawy miałam mnóstwo przy przyszywaniu ozdobnej taśmy do kurtki. Nie wiem ile razy ją odpruwałam, ale i tak nie udało mi się jej przyszyć tak jak powinna być przyszyta. Po prostu w pewnym momencie poddałam się, bo zwyczajnie nie zdarzyłabym jej wykończyć. Nawet na zdjęciu są przyszyte tylko dwie zatrzaski, bo słońce już się chowało i obawiałam się, ze nie zdarzę zrobić porządnych zdjęć przed przekazaniem kurteczki nowej właścicielce. Pozostałe zatrzaski miałam czas doszyć dopiero późnym wieczorem, a następnego dnia od rana ciągle byłam poza domem, wiec wolałam pstryknąć tak jak było.
Wierzcie mi, ze te krzywe szwy na rogach doprowadzały i doprowadzają mnie do zgrzytania zębami, ale nie wiem jak przyszyć to porządniej.
Przód:
Tył:
Kamila
Etykiety:
BUrda 09/2013,
ciuszki dla dzieci,
model 143,
model 144
Subskrybuj:
Posty (Atom)