Tym razem szybkie szycie, bo nie było nad czym rozmyślać. Ochraniacze na ostrza łyżew, bo o ostrza trzeba dbać, nie mogą pozostać wilgotne, gdyż inaczej szybciej się tępią, a i tak ostrzyć trzeba co dwa i pół tygodnia (przy bardzo dużej intensywności używania).
Łyżwy już trochę sterane życiem, ale służą drugi rok, wiec i tak wyglądają nieźle.
Różowe dla Solenn koleżanki Tyldy z lodowiska, a w kropeczki dla samej Matyldy.
Pozdrawiam.
Kamila
Fajny pomysł :-) Zazdroszczę Matyldzie pasji - sama uwielbiałam jeździć na figurówkach! :-)
OdpowiedzUsuńPasja fajna, tylko strasznie czasochlonna. A pewnie nie jedna z nas uwielbiala poslizgac sie na lyzwach. Ja to lubie do dnia dzisiejszego ;p
UsuńTe kropeczkowe -moje ulubione;))
OdpowiedzUsuńMoje tez ;) Ta zielona mikrofibra swietnie pasuje do niebieskiego. Dla Solenn uszylam z materialu, z ktorego rok temu szylam dla niej plecak, zeby miala do kompletu ;)
Usuń