niedziela, 10 maja 2015

Wspomnień urok

Przeglądając stare zdjęcia w albumie, odnalazłam wszystkie fotki sukienek i spódniczek, które uszyłam na potrzeby treningów i zawodów. Szyłam je nie tylko dla Matyldy, ale również na zamówienia dla koleżanek Matyldzi. Nazbierało się tego całkiem sporo, pokazywałam je dawno temu na moim starym blogu, ale sama miałam trudności z odlezieniem ich w natłoku innych prac. Pomyślałam, że warto trochę je odkurzyć, bo to właśnie te sukienki są moją wizytówką. Wszystkie szyte są wg moich pomysłów i projektów lub wg życzeń klientek. Szyjąc je nie korzystałam z żadnych wykrojów. Zdjęcia nie zawsze w najlepszej jakości, bo i sprzętu odpowiedniego nie miałam i wtedy jeszcze nie prowadziłam bloga, wiec pstrykałam, aby mieć jakaś pamiątkę, a nie żeby pokazywać je publiczności.
Pierwsza spódniczka została uszyta, kiedy Tylda stawiała swoje pierwsze kroki na lodzie pięć lat temu?







Później szybko uszyłam drugą z białej lekko połyskującej lycry. Spódniczka została ozdobiona brązowym kwiatkiem i koralikami. Do dnia dzisiejszego kolejna dziewczynka w niej jeździ, więc widać, że jest nie do zdarcia.






Następnie uszyłam na zamówienie jednej z mam, spódniczkę prawie identyczna jak pierwsza z zaprezentowanych tutaj. 





Kolejna trafiła w ręce koleżanki Matyldzi. 
Miałam wielki sentyment do niej, bo bardzo mi się podobała i ciężko było mi się z nią rozstać. Ale wiem, ze długo i dobrze służyła nowej właścicielce, a później trenowała w niej kolejna dziewczynka.




Przez kolejny rok Matyldzinych treningów, Tylda wolała jeździć w spodenkach i przestała domagać się spódniczek, aż do czasu pierwszych zawodów. Było to dla mnie przeogromne wyzwanie, bo nie dość, że nigdy wcześniej nie szyłam podobnych strojów, które podlegają ścisłym wymogom regulaminowym, to trenerzy też narzucili mi swoją wizję całkowicie odmienną od mojej, ale na szczęście ostatecznie nie zaprotestowali gdy uszyłam tę. Matylda jeździła wtedy do mixu rockowego z lat 50-tych. 



Kolejny rok, muzyka to "Marsz turecki" i inna sukienka. Sukienka do dnia dzisiejszego pożyczana innym dziewczynkom i ciesząca się sporym wzięciem ;)



Do tańca obowiązkowego:





Gdybym ją szyła teraz, uszyłabym ją ciut inaczej.
W tym samym sezonie sportowym zostałam poproszona o uszycie trzech sukienek dla koleżanek Tyldy.
Pierwsza z nich do tańca dowolnego o tematyce cyrkowej. Zaprojektowała ją mama dziewczynki. Góra sukienki była szyta na overlocku natomiast cały dol szyłam ręcznie. Materiał z cekinów nie chciał poddać się żadnej obróbce i modelowaniu. A mama dziewczynki miała wizję, że spódnica ma się ładnie rozkloszować. Ciekawe jak tego dokonać z ciężkim materiałem, który przy probie robienia zakładek, czy plisowania tworzył brzydkie wybrzuszenia? W końcu wpadłam na pomysł, żeby uszyć spódnicę z klinów. BINGO! Chociaż i to zadanie okazało się trudne, ale efekt został osiągnięty. Dla lepszego układania się spódniczki, pod spod zostało wszyte kilka spódniczek z tiulu.
Niestety to był dopiero początek problemów z sukienką, bo na lodzie okazało się, że sukienka przytłacza sylwetkę dość niskiej dziewczynki. W pasie trzeba było doszyć klin, który optycznie wydłużyłby tłów. I znowu szycie ręczne, dopasowywanie paska, tak żeby nie ściągał materiału z cekinów...
To była najdroższa kiecka jaką szyłam gdyby przeliczyć godziny spędzone nad szyciem na pieniądze.





W następnej kolejności powstała sukienka do tańca obowiązkowego, również szyta na zamówienie. Pani, która ją zamawiała pokazała mi oryginał i poprosiła o uszycie podobnej. W czasie szycia dysponowałam jedynie zdjęciem, bo oryginał był tylko wypożyczony do oglądnięcia.
Po prawej stronie (ciut lepiej widać to na drugim zdjęciu) jest doszyta krótsza spódniczka, która w ruchu bardzo ładnie się układała.



Dziewczynka wyglądała w niej prześlicznie, ale mama wcale nie była zadowolona. Wtedy strasznie mnie to zabolało, bo kopia w najmniejszym stopniu nie odbiegała od oryginału, pomijając dżety, ale to był wybór mamy.
I tak sobie myślę, że w tym roku uszyje coś podobnego dla Matyldy do Ten Stepa.

I ostatnia z sukienek, które tutaj na blogu nigdy nie pojawiły się, to sukienka do walca, również szyta na zamówienie, która jest jedną z moich ulubionych kreacji.




Pozostałe sukienki można znaleźć tutaj na blogu, a pewnie wkrótce pojawia się nowe, bo nowy sezon tuż, tuż.

Pozdrawiam słonecznie i bardzo wiosennie
Kamila

P.S. 
Tylko proszę nie myśleć, że wyciągam starocie, bo nie mam niczego nowego do pokazania. Ależ mam, tylko wzięło mnie na wspominki.





3 komentarze:

  1. Przepiękne wspominki! Zawsze całym sercem podziwiam!!! :-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, mam pytanie. Jak nazywa się i gdzie mogę dostać materiał, który został wykorzystany do sukienki do tańca obowiązkowego. Chodzi mi o ten prawie przezroczysty u góry przy szyi oraz w innej sukience jako rękaw.
    Z góry dziękuję za odpowiedź. :)

    OdpowiedzUsuń