niedziela, 29 marca 2015

Burda Vintage i uszyj jaśka w moim wydaniu

W połowie stycznia zapowiadałam, że pokaże ciuszek, który powstał jako pierwszy z wykrojów zamieszczonych w Burdzie Vintage. Czas mijał, a ja nie miałam zdjęcia. Dzieci wprawdzie próbowały je robić, ale z żadnego nie byłam wystarczająco zadowolona.
Wczorajszy spacer okazał się owocny w ilość udanych zdjęć. Młodzież oszalała na punkcie aparatu i każdy pstrykał na prawo i lewo wyrywając sobie aparat, więc przy okazji zaproponowałam im, że mogę posłużyć im za modelkę.
Efekt wspólnej pracy poniżej.



Bluzeczka to jumper "Mary". Uwielbiam ja nosi, ale mam jedno zastrzeżenie do wykroju. Kołnierz powinien bardziej opadać na plecy i kończyć się przy guzikach. Na tym zdjęciu będzie lepiej widać o czym mowie.



Czarne spodnie, które mam na sobie pochodzą z Burdy 03/2014, wykrój 115 pt. "Jean". To chyba pierwsze spodnie, które leżą na mnie tak jak powinny. Wada wykroju jest to, ze nogawki są strasznie, strasznie wąskie, więc należy pamiętać o dodaniu dobrych dwóch centymetrów odrysowując nogawki.
Kupując materiał, wydawał mi się on idealny na spodnie. Niestety po drugim dniu użytkowania, na nogawkach pod siedzeniem zaczęły pojawiać się zmechacone kuleczki, które bardzo trudno usunąć. Jestem niepocieszona, bo spodnie wyszły naprawdę eleganckie.


Nie lubię tracić czasu szczególnie siedząc w parku, kiedy młodzież szaleje, a ja nie mam do kogo się odezwać. Zwykle wyciągam Kindle i czytam. Tym razem Kindelek został w torebce, a ja wyciągnęłam moja gwiazdę, którą w domu rozpruwałam i zszywałam dwa razy i za każdym razem wychodziła krzywo. W końcu poddałam się i zdecydowałam, ze zszyje ją ręcznie.


Może nie jest jeszcze idealnie, ale lepiej niż po zszyciu na maszynie. Wieczorem w domu dodałam pierwszą ramkę. Gdybym miałam więcej fioletowego materiału, poprzestałabym na tej jednej. Niestety brakowało kilku centymetrów materiału, żebym zrobiła odpowiednio szerokie ramki i muszę doszyć kolejną w jaśniejszym kolorze.


Zapraszam ponownie na mała wycieczkę po Lyonie. Tym razem udaliśmy się z Piotrusiem na spacer do centrum miasta. Ciężko wprawdzie powiedzieć, ze to centrum, bo w Lyonie gdzie by się nie obrócić, to jest się w centrum. Dokładniej spacerowaliśmy po I-szej i II-ej dzielnicy.
Kościół św.Bonawentury, którego budowę rozpoczęto w 1327.


 



Fragment fasady Palais de la Bourse pobudowanego w 1860, którego otwarcie zainaugurował Napoleon III.





Uliczne lampy.


Na wielu budynkach w Lyonie można znaleźć rzeźbę Maryi, która jest opiekunka Lyonu. Mieszkańcy Lyonu oddali się w jej opiekę w 1643 r. w czasie epidemii dżumy, która siała swoje żniwo na południu Francji. Notable i księża, obiecali, że corocznie będą oddawać hold Maryi jeśli uchroni miasto przed zaraza.
Święto światła (Fête de la Lumière) do dnia dzisiejszego jest corocznie obchodzone w Lyonie. Tego dnia w oknach i na balkonach zapalają się tysiące światełek i lampek. Miasto wygląda przepięknie. 8 grudnia ściągają do Lyonu ogromne ilości turystów, żeby podziwiać świetlne iluminacje rozświetlające centrum Lyonu.



Pozdrawiam,
Kamila

6 komentarzy:

  1. śliczna Ty i bluzeczka ze spodniami bardzo do Ciebie pasują! :-) Ale faktycznie następnym razem powinnaś kołnierz wydłużyć w tej bluzeczce, jeśli będzie następny raz, a myślę, że warto byłoby :-))) Podziwiam ręczne szycie i Lyon :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli znajde resztki tego materialu, to gotowa jestem wypruc kolnierz i skroic go od nowa... tylko trzeba znalezc resztki :) A podobna bluzeczke, tylko w innym kolorze chetnie bym uszyla ponownie. Musze tylko trafic na fajny material, bo na razie moje zapasy sie skonczyly.

      Usuń
  2. Sama uszylas takie portki???
    Boskie, pamietam, ze w takich chodzilam, a odziedziczylam je po mamie, ktora tez sama sobie uszyla.
    No i Lyon piekny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama, zupelnie sama. Powstaly juz kolejne, ale na razie brakuje zapiecia.

      Usuń
  3. Cóż za wspaniała interpretacja Burdowego wykroju Vintage! Podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń