niedziela, 26 listopada 2017

Zanim przyłożę głowę do poduszki

Odkąd wróciłam do spędzania każdej wolnej chwili przy maszynie, mam mniej czasu na czytanie, które kocham równie mocno jak szycie. Kompromisem pomiędzy moimi dwiema pasjami jest słuchanie audiobooków. Wczoraj późno wieczorem słuchając "Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet" upięłam kolejny ciuszek na moim manekinie (świetna książka swoja droga).
Skorzystałam jedynie z tego co znalazłam w swoich zapasach materiałów i dodatków, bez ich ciecia.
Bez żadnej skromności przyznam, że jak na szybkie upięcie tego co znalazłam pod ręką, efekt jest naprawdę więcej niż niezły.










Pozdrawiam,
Kamila

sobota, 25 listopada 2017

Na manekinie

Gdy pogoda nie zachęca do spacerów, to oprócz czytania książki, można przygotować nowy ciuszek dla manekina.
To kolejna próba techniki zwanej mumią. Tym razem skorzystałam z szerszych pasów materiału. Na razie jestem na etapie odtwarzania zdjęć modeli znalezionych na Pinterest, bo jeszcze nie czuje się w tej technice na tyle pewnie, żeby rozwinąć skrzydła swojej wyobraźni.








Pozdrawiam,
Kamila

Sukienka z kołnierzykiem.

Wypad na zakupy ciuchowe z latoroślą zaowocował wyciągnięciem kawałka czarnego materiału i uruchomieniem maszyny. Matylda wypatrzyła w sklepie czarna sukienkę z białym kołnierzykiem, która bardzo jej się spodobała, mnie niestety nie bardzo podobała się jej cena ani jakość, więc zaproponowałam, że uszyję jej taką samą, a nawet ładniejszą i do tego dużo tańszą.
Szybki przegląd Burd i wybór padł na sukienkę z sierpniowego numeru Burdy (08/2015, model 121)
Kilka godzin i sukienka była gotowa. Nie nanosiłam żadnych poprawek, model bardzo prosty i łatwy do uszycia.


Kołnierzyk jest dopinany, więc można ją nosić bez niego, ale Tylda koniecznie chciała mieć kołnierzyk tak jak sukienka w sklepie.
I mój pomocnik grzejący futro na kaloryferze.


Pozdrawiam,
Kamila

niedziela, 19 listopada 2017

Kurs modelowania cd.

Było intensywnie tak jak ostatnim razem, może nawet bardziej, bo na kursie dla zaawansowanych byłam sama. Z ośmiu osób do których adresowany był mail z informacją, oprócz mnie nie zgłosił się nikt inny. Nie powiem, żeby nie było mi to na rękę, bo miałam prowadzącą tylko dla siebie, a i prowadzącej też to nie przeszkadzało.
Do wykonania miałam cztery projekty i trzy godziny. Niewiele, jak na ilość pracy, która mnie czekała, ale dałam radę  Zdjęcia mam tylko z ostatniego projektu (prowadząca obiecała, że prześle mi pozostałe zdjęcia).
Tym razem zajęłyśmy się różnorodnymi technikami drapowania materiału na gorsecie i powiem tylko tyle, że zajęcie pochłonęło nas bez reszty, iż nawet nie spostrzegłyśmy kiedy minęły trzy godziny.
Coraz bardziej jestem zafascynowana możliwościami jakie daje modelowanie i drapowanie materiału i jak różnorodnie zachowuje się materiał w zależności od tego jaki jego gatunek wybierzemy.
Poniżej znajdziecie zdjęcia z chyba najbardziej spektakularnego projektu, którego francuska nazwa to "technique momie". Nie wiem jak brzmi polska nazwa tej techniki, ale technika pochodzi od zawijania mumii, gdyż korzysta się z pasów materiału, które układa się jeden na drugim. Bardzo czasochłonna, ale dająca przepiękny efekt. Dodam, ze układałam pasy na oko ze względu na ograniczenie czasowe, ale nieskromnie powiem, ze Sophie pogratulowała mi dokładności wykonania i pilności w nauce. Było mi bardzo miło usłyszeć takie słowa, bo tempo przekazywanej wiedzy, która jest dla mnie zupełną nowością oraz zupełnie nieznane mi słownictwo, było sporym wyzwaniem.






Pozdrawiam serdecznie.
Kamila

sobota, 18 listopada 2017

Ćwiczenie czyni mistrza

W końcu uporałam się z zalegającymi i porozpoczynanymi projektami, więc ostatnią niedzielę spędziłam na poprawianiu manekina. Jak już pisałam w jednym z wcześniejszych postów, dopasowałam go do swoich wymiarów, ale coś mi w nim nie pasowało. Był kanciasty i jakiś taki nieforemny, a do tego nieprzyjemnie szeleścił, bo wszystko zabezpieczyłam folią spożywczą, coby warstwy ociepliny nie przesuwały się. Owszem, nie mam wymiarów modelki, ale bez przesady, nie wyglądam jak bałwanek, który mi wyszedł.
Przeszukując głębiny internetu, znalazłam kilka instrukcji, jak korzystając z poduszeczek, które wszywa się do rękawów, dodać kilka centymetrów w odpowiednich miejscach manekinowi.
Oprócz nadania bardziej przyjaznych dla oka kształtów, uszyłam mu też nową, ładną koszulkę.
Oto manekin w nowej odsłonie, wraz z upiętą bluzeczką, na której chciałam przetestować dopasowanie manekina do moich wymiarów i mogę stwierdzić, że teraz nie powinnam już narzekać.






Na podstawie upiętego modelu uszyłam bluzeczkę z materiału, który zalegał u mnie w szafie i nie bardzo wiedziałam do czego go wykorzystać. Na próbne szycie nadawał się idealnie.
Przy okazji wyszło, że nie wszystko jest takie jak trzeba i gotowa bluzeczka nie do końca wyglądała jak wykrój.



Widać to szczególnie na podkroju szyi z tyłu, ale i przód też mocno różni się od założeń.. Linia ciecia dekoltu jest daleko od przewidzianej u mnie linii. Panele baskinki, również nie dopasowały się idealnie do zakładek na biuście i z tylu bluzki.
Nic to. Wiem gdzie popełniłam błędy i następnym razem będę bardziej uważać.
Pozdrawiam wszystkich zagladajacych.
Kamila


niedziela, 5 listopada 2017

Bluza żakiet


Nie bardzo wiem jak nazwać ten wyrób. Elegancka bluza? Bluzo-żakiet? Zresztą nie nazwa jest najważniejsza, ale funkcjonalność, a tego jej nie brakuje.
Uszyta na podstawie modelu z któregoś z japońskich wydawnictw, który odrysowałam kilka dobrych lat temu. Na tyle dawno, żeby nie zapamiętać ani książki, ani roku wydania.
Wiele lat temu uszyłam ten sam model z dżinsu, i który mi służył przez dobrych kilka lat, niestety się znosił i z żalem musiałam się z nim rozstać.
Rok temu postanowiłam uszyć ten sam model, ale z dresówki (lub czegoś co ja przypomina).
Żeby rozpogodzić szarość materiału, na wnętrze kaptura wykorzystałam materiał do patchworku, a brzeg ozdobiłam czerwoną wypustką.
Bluza sprawdza się znakomicie w chłodniejsze dni do spodni i do wąskich spódnic i mimo, że jest noszona bardzo często, prana również, nie zmienił się jej kształt, ani kolor. Jakość materiałów, z których szyjemy jest  ogromnie ważna. Choć kosztują więcej i ich zakup czasami boli nasze kieszenie, to mamy pewność, że uszyta z nich rzecz będzie jak nowa jeszcze kilka lat po uszyciu.




Pozdrawiam serdecznie,
Kamila

sobota, 4 listopada 2017

Bluza

Sezon na cieplejsze rzeczy już się zaczął i to nie tylko za oknem. Spod maszyny wychodzą pierwsze okrycia na nadchodzące jesienno-zimowe miesiące.
Bluza uszyta na podstawie wykroju zrobionego z istniejącej bluzy. Niestety mimo dodanych zapasów okazała się za mała na mojego najstarszego syna (choć to jego bluza służyła za bazę do szycia). Na szczęście jest w sam raz na młodszego, który z radością przygarnął ją.
Zdjęcia robione w nocy po powrocie z imprezy Halloweenowej stad ten demoniczny makijaż.



Serdecznie pozdrawiam,
Kamila

piątek, 3 listopada 2017

Zakupy

Mąż poprosił mnie o uszycie nowej pary spodni, bo dwie poprzednie, które uszyłam jakiś czas temu, lekko się znosiły i nie nadają się do chodzenia do pracy.
Po południu zaszłam do sklepu z materiałami i znalazłam dwa przepiękne kupony z nowej dostawy, która jeszcze nie została na dobre wystawiona na półki. Wiedziałam kiedy złożyć wizytę w moim ulubionym sklepie. A teraz nie mogę się wprost doczekać kiedy wyschną po dekatyzacji.
Zdjęcia nie oddadzą wspanialej jakości materiałów, ale już sam dotyk sprawia, że chce się z nich szyć.
Nadchodzący week-end przeznaczam więc na szycie męskich spodni.



Pozdrawiam serdecznie,
Kamysia

czwartek, 2 listopada 2017

Torba i zezujaca sowa

Torba z sową już w użyciu. Do jej uszycia wykorzystałam cztery pary za małych dżinsów, a do aplikacji, kawałki materiałów do patchworku. Zamykana na zamek błyskawiczny, z kieszonka na zewnątrz, również zamykaną na zamek i jedna kieszonką wewnątrz.


Pozdrawiam serdecznie,
Kamysia

środa, 1 listopada 2017

Sowa

Wprawdzie torba już gotowa, ale nie mam zdjęć, które zrobię gdy na dworze trochę się rozwidni. Na razie zdjęcia prac nad torbą dla Matyldy z aplikacją sowy, której każdą z części podkleiłam cienką flizeliną, żeby materiał nie marszczył się w trakcie szycia.
Sowa trochę zezuje, gdyż jej oczy mają przypominać oczy ulubionej kici Matyldy, Nineczki mającą lekką wadę wzroku.
Torba uszyta jest ze starych za małych dżinsów, których trochę mi się uzbierało i nie wiedziałam co z nimi zrobić, oprócz tego, żeby wrzucić je do kontenera z używanymi ciuchami.



Pozdrawiam serdecznie,
Kamysia