Skończyłam szyć bluzeczkę taką samą jaką uszyłam dla mojej teściowej, a o której pisałam w tym poście.
Jedyny problem to taki, że szyłam ją w rozmiarze 40/42, a bluzeczka wyszła na mnie przyciasna. Na dodatek wykrój w gazecie zawierał już marżę na zszycie.
Centymetrów w czasie ostatniego m-ca mi nie przybyło nadal noszę rozmiar 40, w porywach 38 (wg francuskiej numeracji, wg numeracji polskiej jest to odpowiednio 38 i 36) wiec nie mam pojęcia skąd taka rozbieżność w wymiarach.
Trudno, może bluzeczka znajdzie inną właścicielkę.
Zaraz po powrocie z wakacji uszyłam sobie krótkie spodenki, które znalazłam w Tendance Couture nr 7 model 12 i znowu ten sam problem. Niby wykrój w rozmiarze 40, niby na szwy dodane już 1,50 cm i co? Spodenki są przyciasne. Nauczka dla mnie taka, że zacznę w końcu mierzyć i fastrygować rzeczy przed ich ostatecznym uszyciem.
Spodnie miały być spodniami od piżamy, ale równie dobrze mogą nadać się na letni spacer.
Zaczęłam też szyć spodnie, identyczne jak te, które uszylam dla teściowej. Ale o ile na teściowej wyglądały naprawdę świetnie, na mnie ten krój jakoś specjalnie nie leżał. To nie mój styl. Więc siedzę nad nimi od trzech dni i przerabiam, zwężam. Miała to być szybka i prosta robótka, a zagrzebałam się w niej na dobre ;) Jak dodam do tego mój projekt sukienki, który legł w gruzach, bo po jej sfastygowaniu doszłam do wniosku, że góra bardzo mi się podoba, ale dół mimo, że naprawdę elegancki i ładnie dopasowany, to... ja w tym chodzić nie będę, bo źle się czuję w takim kroju. Na szczęście mam jeszcze zapas materiau, więc coś z tym zrobię.
A tu moje spodnie, które poprawiam i poprawiam, a wiadomo jak się poprawia na samym sobie :/
Pozdrawiam serdecznie.
Kamila
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz