Nie było mnie przez chwilę, ale praca zawodowa pozbawia mnie każdej wolnej chwili.
Nie oznacza to, ze w kąciku krawieckim nic się nie dzieje. Maszyna nie śpi, czekam tylko na jakaś słoneczną okazję, żeby pstryknąć kilka fotek ciuszków, które poszyłam.
Ale zanim pojawia się zdjęcia ciuchów, pokażę jak idą prace nad kostiumami do tańca na lodzie.
Kilka dni temu kupiłam srebrną farbę do tkanin z brokatem i przedwczoraj trenowałam malowanie na kawałku materiału, żeby zobaczyć co mi z tego wyjdzie. Nigdy wcześniej nie korzystałam z takich farb, no może raz, ale to była trochę inna farba i inaczej się z niej korzystało.
Przy moim braku talentu malarskiego, łapki mi drżały przy każdym maźnięciu pędzlem. Na szczęście okazało się, ze malowanie nie jest trudne i osiąga się całkiem fajny efekt.
Dzisiaj zabrałam się za prawdziwe malowanie.
Można sobie wcześniej przygotować rysunek, można coś zaplanować, ale jeśli robi się wszystko w ciemno nie mając pojęcia co tak naprawdę się robi i jaki efekt się osiągnie, wtedy mam uczucie wkraczania w ciemna otchłań. Rozmawiałam z jedną z moich koleżanek, która też szyje sukienki dla swojej córeczki i miała podobne odczucia jak ja. Od razu zrozumiała o co mi chodzi.
Gdy szyje się coś z gotowego wykroju, widać przynajmniej jak ma/jak powinien wyglądać efekt końcowy.
A my szyjemy nie dość, że nie mając pojęcia o projektowaniu, to bez gotowych wykrojów.
Naszywając różowe listki na koszulę, jedyną moją myślą było "Matko! Wygląda to jak z tandetnego jarmarku".
Wcale nie podobały mi się te samotne listki. Brrrrr... Ale zaczęłam je obrysowywać srebrną farbą i posypywać brokatem i... wszystko zaczęło nabierać innego charakteru.
Efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania.
Żadne zdjęcie niestety nie odda uroku koszuli lub raczej jej początku, bo teraz muszę ponaklejać strassy, które jeszcze do mnie nie dotarły.
Na poniższych zdjęciach relacja z prac nad koszula. Moja asystentka Matylda była bardzo zaangażowana w pomoc.
Nasz salon to żaden salon, to pracownia artystyczna, bo i mój mąż wciąż coś maluje i skleja, a dzieci jak widać w dali odrabiają lekcje. Taka komuna ;p
Kiedy listki są obrysowane i posypane brokatem jeszcze nie widać końcowego efektu.
Po strzepaniu nadmiaru brokatu, powoli można powiedzieć pierwsze "wow!"
Później dorysowałam linie gałązek, które za chwile tez pomalowałam. Ślady z kredy zniknęły pod farbą.
Zdjęcie zrobione bez lampy, żeby lepiej było widać jak się błyszczy, ale za to srebro wygląda jak złoto ;D
Tutaj wypróbowałam cieniowanie koloru niebieskiego, ale efekt nie powala. Będę musiała zamalować i posypać srebrnym brokatem.
Myślę, ze gdybym użyła niebieskiej farby wyglądałoby to lepiej, gdyż tło byłoby niebieskie i nie przebijałby srebrny. Chociaż na moim próbniku robiłam kwiatek, który posypałam różowym brokatem i wyszedł bardzo fajnie.
A tu już efekt prawie końcowy. Prawie, bo zostało mi jeszcze doklejenie strassów.
Dzisiaj będę kontynuować prace nad sukienką Matyldy.
Pozdrawiam.
Kamila
Tworzycie Dziewczyny absolutnie profesjonalny kostium do tańca na łyżwach! :-)
OdpowiedzUsuńStaramy sie w kazdym razie ;) Chociaz ten brokat troche za mocno sie sypie. Chyba musze maznac jeszcze raz farba.
OdpowiedzUsuń