Dziękuję bardzo za wszystkie wypowiedzi i głosy. Zrobię tył wg wersji 2 gdzie motyw z przodu sukienki będzie kontynuowany na plecach.
Dyskusja toczyła się również na FB, gdzie mnie uświadomiono, że będę musiała uszyć jeszcze jedną sukienkę do walca, który jest również tańcem obowiązkowym, bo ta niebieska nie przejdzie. A myślałam, że jednak obejdzie się bez kolejnego szycia. No trudno. Mam jeszcze zapas jakiejś różowawej lycry, wiec coś się wymyśli.
Koszula jest już gotowa.
Dzisiaj rano gdy skończyłam koszulę, siadłam i praktycznie skończyłam kostiumy do tańca dowolnego.
Musze doszyć stójki oraz na plecach stworzyć smoki ze strassów i to chyba wszystko co mi zostało do zrobienia przy tych ciuszkach.
Na rękawach uszytych z czegoś podobnego do muślinu już są doklejone czarne strassy, których na zdjęciu oczywiście nie widać.
Kupując czarny materiał miałam zabawną, choć może tylko dla mnie zabawną przygodę.
Sklep z materiałami jest olbrzymi i wiecznie w nim wszystko przestawiają, więc nigdy nic nie leży na "swoim" miejscu i często brakuje logiki w rozkładzie tkanin o ile to nie jest materiał potrzebny na dany sezon pogodowy. Zaczęłam szukać mojego muślinu, ale pomyślałam, ze będzie szybciej jak zapytam sprzedawczynię. Trafiłam na młodą praktykantkę, która widać sklep znała jeszcze słabiej ode mnie. Na szczęście materiał sam wlazł mi w ręce, więc poprosiłam praktykantkę o metr muślinu.
Uch! Biedna w ogóle nie wiedziała jak się zabrać do ucięcia materiału. Na szczęście z boku wielkiego stołu , na którym spoczywają bele z materiałami, leżał już obcięty kawał, ale było go stanowczo za dużo. Dziewczyna odmierzyła metr, nacięła materiał i zaczęła go rwać.
Nie zdążyłam jej powiedzieć, że lepiej byłoby gdyby cięła nożyczkami, a nie rwała, ale było już za późno, bo materiał przerwał się według własnego "widzi mi się".
Dziewczyna chwyciła belę z materiałem i chciała odcinać nowy kawałek.
Zaproponowałam jej, żeby spróbować uratować co się da z tego rozerwanego kawałka.
Odmierzyłyśmy trochę ponad metr, bo materiał był rozerwany w jednym końcu i znowu było widać, ze praktykantka nie ma bladego pojęcia o materiałach. Nawet nie wiedziała jak złożyć materiał, żeby go równo przyciąć. Oj wiem, wiem, że nie każdy to wie, ale wpuszczając praktykantkę na halę sprzedaży, warto byłoby ją wcześniej zapoznać ze sklepem i poduczyć.
Okropne jest to, ze przyjmują młodą dziewczynę i zostawiają ją na pożarcie klientów, a wiadomo jacy są ludzie. Jedni jak ja uśmiechną się, pomogą i podpowiedzą (to było samochwalnie się ukryte pomiędzy wierszami ;) ), ale generalnie Francuzi znani są z tego (sami o sobie też tak mówią i na dodatek są z tego dumni, żeby nie było, ze jeżdżę po Francuzach), że wiecznie o wszystko i do wszystkich mają pretensje i wiecznie się awanturują, a do tego rodowici Liończycy są bardzo nieprzyjemni (to też nie moja opinia, ale zgadzam się z nią w 100%), więc gdy taki osobnik trafi na młodą, niedoświadczoną osobę, to ją po prostu zmiesza z błotem.
Najważniejsze, że wspólnymi silami dałyśmy sobie radę.
Pozdrawiam
Kamila